„Aż po sufit!” czyli normalnie pod prąd
Cezary Pazura w latach 90-tych był jak piąty Beatles - znała go cała Polska. O jego autograf biły się tłumy. Filmy: „Psy”, „Kiler”, „Nic śmiesznego”, szybko stały się kultowe. Udział w serialu komediowym „13 posterunek”, zapewnił Pazurze pozycję najzabawniejszego polskiego aktora. Potem zdarzyło się załamanie kariery. Teraz Cezary Pazura powraca w roli Andrzeja Domirskiego w serialu „Aż po sufit!”
A. Cz.: W serialu jak w życiu: Domirscy mają trójkę dzieci. To tak, jak i w Pana rodzinie. Niczego nie musi Pan udawać?
Cezary Pazura: Sam się zastanawiałem ile Pazury jest w Domirskim. I odwrotnie. Ostatnio na planie o tym powiedziałem, że jeżeli chodzi o sprawy emocjonalne i sprawy charakteru, to chyba jest jeden do jednego. Pazura by się tak zachował, jak Domirski. Oczywiście ten Pazura, pięćdziesięciotrzyletni facet z brodą (śmiech).
A.Cz.: Ten serial to historia o kobiecie i mężczyźnie w średnim wieku, którzy na progu dorosłości w czasach polskiego przełomu wzięli sprawę w swoje ręce…
C.P.: Jak mówił prezydent Wałęsa…właśnie tak! Jest taki zabawny odcinek z synem Łukaszem, w którym dowiadujemy się, że on wstydzi się swoich rodziców. Łukasz ma niezwykłe aspiracje, chce być najlepszy w tym, co robi, ciągle się uczy, studiuje. Otacza się kolegami z bogatych domów. Opowiada im, że tato jest zdolnym architektem, a mama znaną dziennikarką, która robiła wywiad z Wałęsą. Okazuje się, że to była rozmowa do szkolnej gazetki przed wyborami czerwcowymi, mama co prawda skończyła socjologię, ale została księgową. A ojciec owszem, jest wybitnym, ale elektrykiem. Też porzucił studia, by założyć z kumplem firmę i ciężko pracował, by utrzymać rodzinę.
A.Cz.: Czyli temat: co jest ważne w życiu - być czy mieć?
C.P.: Tak. I my sobie w tym serialu jednoznacznie odpowiadamy na to pytanie: szczęścia nie warunkuje bogactwo, ambicje, kariera tylko ciepła rodzina i codzienne dobre życie. Gdy budzisz się rano, patrzysz pogodnie w lustro, uśmiechasz się do bliskiej osoby, z którą jesteś dwadzieścia pięć lat i która ciągle ci się podoba. Na którą niezmiennie masz ochotę. Ja wróżę dobrze temu serialowi, bo ci ludzie są normalni. A teraz normalność jest w cenie.
A.Cz.: Co Pan przez to rozumie?
C.P.: Coraz więcej dziwactw wokół. Eskalacja swojego „widzi misie”, a tutaj schodzimy na ziemię. Bo to życie często nas sprowadza do parteru. Świetnie tu widać życiowe odcinanie nawisów emocjonalnych, ponieważ w każdym odcinku inna postać prowadzi narrację. Kolejna osoba z rodziny opowiada o swoich myślach i emocjach. Mam ogromny szacunek dla polskich scenarzystów, że współczesność wyrazu i tematów potrafili przełożyć na polskie realia. I jeszcze dodali nasze polskie poczucie humoru. Nie wzięliśmy formatu australijskiego serialu jeden do jeden. Dodaliśmy obyczajowo-historyczny kontekst i humor.
A.Cz.: Andrzej Domirski też, tak jak Pan, jest człowiekiem dowcipnym?
C.P.: Poczucie humoru, to jest to, co uwodzi kobiety. Joanna dlatego uległa Andrzejowi, bo był pogodny, fajny, miał pełne dystansu podejście do życia. Z kolejnych odcinków dowiemy się, że miał zespół muzyczny, że miał fanki, ale wybrał tę jedną, jedyną. Wybrał to, co dla niego jest istotne: rodzinę.
A.Cz.: Dobro, miłość, ciepło rodzinne, to trudno pokazać. Zło jest bardziej atrakcyjne. Czy zamknięcie się w czterech ścianach i skupienie się na dobrych emocjach, to nie pułapka?
C.P.: Coraz więcej filmów rozgrywa się w czterech ścianach. Na przykład Romana Polańskiego filmowa adaptacja sztuki teatralnej „Bóg mordu” czyli filmowa „Rzeź”. Jeżeli są dobrze wymyślone postaci, dobrze postawione pytanie, dobra teza, to się może dziać w jednym pomieszczeniu i tak trzyma widzów w napięciu. Tak robią mistrzowie. Dlatego uważam, że ten serial ociera się o mistrzostwo w samej konstrukcji, w ułożeniu bohaterów. Na przykład wszystkie nieszczęścia, pułapki losu nie spadają na synów, ale na córkę. Bo jak oglądamy nieszczęścia faceta, to myślimy sobie: „ee, poradzi sobie”. Widz bardziej odczuwa niepowodzenie wrażliwej kobiety. Scenariusz od razu mnie uwiódł. A na planie jeszcze go pogłębiamy. Stworzyliśmy prawdziwe rodzinne relacje.
A.Cz.: Całkiem nieoczywiste relacje, jak ta Pana i Pani Edyty Olszówki?
C.P.: Jedna koleżanka aktorka powiedziała: „co za pomysł, żeby sparować Olszówkę z Pazurą. To bardzo odważne”. Nie idziemy po tzw. stereotypach. Może dlatego, ta opowieść jest bardziej szczera, głębsza. Nie jest glamour. To jest serial, który idzie pod prąd przez swoją normalność. Ciekawią nas wiry, mocny prąd i droga pod górę. Wolę ten serial od „Gry o tron”.(śmiech).
A.Cz.: Dziękuję za rozmowę.
C.P.: Dziękuję.
Rozmawiała Aleksandra Czernecka / ITVN
NA NOWY SERIAL „AŻ PO SUFIT!“ ZAPRASZAMY OD 1 WRZEŚNIA W KAŻDY WTOREK O GODZINIE 21.35 (CET– BERLIN, PARYŻ), 21.00 (CDT – CHICAGO) I 22.00 (EDT – NOWY JORK, TORONTO) DO ITVN.
Cezary Pazura - popularny aktor, komik kabaretowy. Zagrał w ponad 60 filmach m.in. u Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Juliusza Machulskiego, Władysława Pasikowskiego. Niezapomniane aktorskie kreacje stworzył w filmach: „Psy”, „Sztos”, „Chłopaki nie płaczą”, „Kariera Nikosia Dyzmy”, „Kiler”. Jako reżyser zadebiutował komedią gangsterską „Weekend” wyprodukowaną przez jego firmę producencką Cezar 10.