PROSTE GESTY DOBRA I ŚPIEW - CZYLI DOROTA POMYKAŁA ŚWIĄTECZNIE
Dorota Pomykała, wybitna aktorka teatralna znana ze znakomitych ról w przedstawieniach krakowskiego Starego Teatru. Stworzyła niezapomniane kreacje m.in. w filmach „Chce mi się wyć”, ”Wielki Szu” i serialach telewizyjnych m.in. w „Brzyduli”, „Szpilkach na Giewoncie”, „To nie koniec świata”. Teraz można ją podziwiać w roli Sławki, matki tytułowej bohaterki serialu „Singielka”.
Aleksandra Czernecka: „Nieprzewidywalna rozśmieszaczka” mówi o tobie Twoja siostra.
Dorota Pomykała: Która? Urszula czy Danuta?
A.Cz.:Danusia.
SINGIELKA TTVN AGNIESZKA K
D.P.:Skoro Danusia tak mówi, to chyba prawda.(śmiech)
A.Cz.: Chyba wie, bo dużo czasu spędzacie razem. Prowadzicie w Katowicach szkołę aktorską. Agata Buzek, Ania Guzik, Magda Kumorek, Łukasz Simlat, Sonia Bohosiewicz, jej siostra Maja, Arek Janiczek, to między innymi absolwenci tej szkoły.
D.P.:Od przeszło osiemnastu lat nasza szkoła działa. Kto, jak kto, ale Danusia chyba wie co mówi. (śmiech) Ciekawe czy Ula też tak by powiedziała? Mój malutki siostrzeniec, wtedy malutki, a było to w dawnych czasach - kiedy to zima była zimą, a lato latem, zapytany: „kim jest ciocia Dorota?” odpowiedział: „Ciocia Dorota, to jest taka osoba z którą nigdy nic nie wiadomo” (śmiech)
A.Cz.:A ja słyszałam, że masz naturę „kierowniczki wycieczki”. Ale nie inwazyjnej, bo „na szczęście lubi zmieniać zdanie”.
D.P.:Nie wiem na czym to polega, ale czy to w mojej rodzinie czy wśród moich przyjaciół, miłych, wrażliwych ludzi z wyobraźnią, jest wielu bez tzw. inicjatywy. A ja nie znoszę, jak się ludzie przy mnie tak „rozsiadają” i mówią: „a może tak, a może nie…”. Wtedy zaczynam działać. Decydować. Mówię: „Zrobimy tak i tak…” Nie lubię marazmu. Wydaje mi się zbyt łatwe tak poddawać się biegowi zdarzeń. I wtedy moja wyobraźnia, która wymyśla scenariusze na okrągło, robi ze mnie „kierowniczkę”. I „niechwalący się” czasem są to całkiem fajne pomysły (śmiech). Jak już zebraliśmy w pocie czoła pieniądze, to jedźmy w jakieś piękne miejsce i ucieszmy się życiem! Lubię wyszukiwać hotele, różne miejsca. Okazało się, że to jest moja pasja, mój konik…
SINGIELKA TTVN AGNIESZKA K
A.Cz.:No, właśnie podobno twoi znajomi z tego korzystają.
D.P.:Tak bardzo często. Mogłabym założyć firmę, która poleca piękne miejsca w Polsce i na świecie.
A.Cz.:Zwłaszcza w Grecji.
D.P.:Tak! Podejrzewam, że Kretę znam lepiej niż Chorzów.(śmiech)
A.Cz.:Ile razy tam byłaś?
D.P.:Trzydzieści pięć razy. A może więcej.
A.Cz.:Czemu Grecja?
D.P.:Bo ciepłe morze! Nad polskim morzem chodzi się od knajpy do knajpy, od waty cukrowej do waty cukrowej, wśród szybko pędzących samochodów. Leje deszcz i nie ma co ze sobą zrobić. Chciałam tylko ciepłego morza i słońca. Jak pojechałam do Grecji pierwszy raz, to urzekła mnie jej prostota. Morze, słońce, jedzenie. Teraz już klimatyzacja być musi, ale na początku zabierałam do plecaka wiatraczek i ruszałam. Oczywiście świat się zmienia. W Grecji nie jest tak rajsko i prosto. Ale wtedy te oczy greckie mnie urzekły. I ten jasny zestaw wartości: „tak-tak, nie-nie”. Bez lawirowania: „może”, „jeżeli, „jakby”… Grecy są prości. Przy moim poczuciu humoru i ich otwartości, tam czuję się, jak w bajce.
SINGIELKA TTVN AGNIESZKA K
A.Cz.:Te greckie gesty dobra, prostota, o której mówisz, rymują się chyba z atmosferą Twojego rodzinnego domu?
D.P.:Myślę, że tak. Tak chyba jest. Wywodzę się z dobrego i prostego domu. Moi rodzice rocznik dwudziesty dziewiąty i trzydziesty - cały czas Bogu dziękuję, że są na świecie - to ludzie prostych zasad, emocjonalnie mocno związani ze swoimi dziećmi. Wszystko w naszej rodzinie zawsze było… wartościowe. Wartościowe, to jest dobre słowo!
A.Cz.:Czy macie jakieś rodzinne rytuały świąteczne?
D.P.:Nic specjalnego. Owszem, celebrujemy wyjątkowość tego czasu. Pięknie się ubieramy. Dbamy, żeby tego wigilijnego dnia nikt się nie zdenerwował, żeby wszyscy dla siebie byli mili. Ale u nas nigdy stoły się nie uginały od jedzenia. Poczytuje, to za wielką wartość, że ten dzień jest dla mojej rodziny dniem duchowym.
A.Cz.:Pamiętasz wyjątkową Wigilię?
D.P.:Mój tata był w sanatorium. Chyba w Lądku Zdroju. Napisał do nas - nie mieliśmy telefonu, że przeprasza, że ma tak rozłożone zabiegi,że nie przyjedzie na Wigilię. Było nam smutno, ale trudno zdrowie najważniejsze. Jest wieczór wigilijny. Stawiam dodatkowy talerz. Ja zawsze to robię. Słychać dzwonek. W drzwiach staje tata. Wsiadł w autobus i z tego Lądka Zdroju, taki kawał drogi, przyjechał. Zrobił nam niespodziankę.
SINGIELKA TTVN AGNIESZKA K
A.Cz.:Ty nie gotujesz? Nie lepisz uszek?
D.P.:Mnie gotowanie zawsze omijało. Najdłużej pracuję. Prezenty kupuję na dwa miesiące wcześniej, bo w grudniu zawsze gram spektakle do ostatniej chwili. Przedświąteczna krzątanina mnie omija. Ale białe wina, to ja przywożę do któregoś z domów mojej rodziny. Bo święta spędzamy zawsze w największym mieszkaniu naszej licznej rodziny. A przy świątecznym stole jestem tą osobą, która mówi: „Siedźcie, siedźcie, ja przyniosę, ja odniosę, ja wam podam. A wy siedźcie!”
A.Cz.:Czyli nadal bardzo blisko „kierowniczki”?
D.P.:Nie, nie… w Wigilię, jestem potulną trusią. Siedzę cicho, a wszyscy gadają. W mojej rodzinie są same gaduły. Pamiętam, że jedna z teściowych, tak powiem, żeby nie wskazywać palcem, po moim powrocie z Meksyku zapytała mnie: „ A jak tam Dorotko jest?” Właśnie otwierałam usta by jej odpowiedzieć, a ona już poleciała dalej: „ Bo wiesz, ja czytałam…”. W rodzinie się wyciszam. Chcę żeby to oni gadali. Żeby te szesnaście osób przy stole gadało. Nawet jak opowiadają po raz pięćdziesiąty to samo! wiesz, ja nie chciałam być aktorką, choć wszystko wskazywało na to, że będę, ale zawsze uwielbiam słuchać ludzi i jak potrafię, to im pomagam. Teraz robię takie warsztaty w wyniku których ludzie się otwierają. Na przykład pani, która pracuje w ZUS-ie, dzięki tym ćwiczeniom awansowała, dziennikarka telewizyjna pozbyła się tremy przed występami na żywo. I teraz się pochwalę: po jednym z takich zajęć kobieta cierpiąca na bezsenność po raz pierwszy spokojnie zasnęła. To moja radość największa!
A.Cz.:Jesteś jak „kobieta pracującą, która żadnej pracy się nie boi”. W biegu pomiędzy Starym Teatrem w Krakowie, planami filmowymi, a warszawską Polonią Krystyny Jandy. Powiedziałaś kiedyś, że w Polsce masz taki podział wojewódzki: mazowieckie - rozśmieszam, małopolskie -„rozpłakuję”.
D.P.:Tak się właśnie dziwnie ta geografia ułożyła. Krystyna odkryła mój komediowy talent. Pierwsze zaproszenie do Teatru Polonia, to był sztuka „Kobiety w sytuacji krytycznej”. Jeszcze wtedy światło robił Edward Kłosiński. Cudowny człowiek. To była jedna z ostatnich jego prac. Potem Krystyna Janda zaprosiła mnie do „Pocztówki z Europy”. A Iza Cywińska zaproponowała mi zagranie osiemdziesięcioletniej staruszki w „Babie Chanel” Nikołaja Kolady. A teraz gram u Czarka Żaka w „Trucicielu”. Czyli w mazowieckim rozśmieszam, a w Małopolsce grając u Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego w „Bitwie warszawskiej 1920” i w „Nie-boskiej komedii” dramatyczne role - „rozpłakuję”.
D
A.Cz.:Sporo grasz w serialach. Zaczęłaś od „Dorastania” Mirosława Gronowskiego. Potem był „Punkt widzenia” Zaorskiego, „Z biegiem lat, z biegiem dni” Wajdy i inne. Nie dawno „Brzydula”, „Szpilki na Giewoncie”. Teraz „Singielka”.
D.P.:Na castingu do „Singielki” widząc sceny w których moja postać jawi się, jako toksyczna matka, kontrolująca życie swoich dorosłych córek, pomyślałam, że trzeba coś zrobić żeby tej postaci totalnie nie pogrążyć. Pomyślałam, że tylko humor, tylko rys komediowy może ją ocalić.
A.Cz.:No, jasne: rozśmieszaczka…
D.P.:Scenariusz serialu pisany jest z dużym poczuciem humoru, a ja dokładam do tego, taki naiwny dystans, żeby nie było: jeden do jeden. Okazało się, że ten miks dobrze działa. Kiedyś zajrzałam na portal serialu, gdzie pisują chyba w większości małolaty. Zapamiętałam trzy wypowiedzi: „o, rany, ale ta matka okropna!” Druga: „no, co ty?! Ja mam taką, jak ta!”. Trzeci głos: „Okropna, ale za to śmieszna!” Czyli działa! Może ja to dobrze gram?! (śmiech) Choć gdy się dalej wczytać, to małolaty wolą postać babci, bo nie wtrąca się i ma lepsze riposty!
A.Cz.:Partneruje ci Julia Kamińska, której przyjaciółkę grałaś w „Brzyduli”?
D.P.:Tak. Wiesz, że są w naszej pracy tacy ludzie których kochasz i których kochasz mniej. Julia jest w tej pierwszej grupie. Bo otwarta, dobra, ciepła. W „Brzyduli” byłam jej starszą koleżanką, taką zastępczą mamą, a tu w „Singielce” nią jestem. To ponowne spotkanie, było dla nas miłym zdarzeniem. Dodatkowym bonusem. Jakbyśmy dostały siebie w prezencie. I zabawne jest to, że ja jako serialowa matka, Julię bardziej gnębię niż tą druga córkę. Bardzo mnie ciekawi, co scenarzyści dalej wymyślą. Może powinnam do nich zadzwonić i poprosić o trochę więcej empatii?(śmiech)
A.Cz.:Wielu aktorów traktuje role serialowe dość lekko i niefrasobliwie. Ty kreujesz postaci.
D.P.:Rola w serialu telewizyjnym, to nie tylko wyraźnie podany tekst i ładny wygląd. Dla mnie ważny jest temat i kontekst postaci. Choć przyznam, że czasami spotykam się ze zdziwieniem…
A.Cz.:I właśnie dzięki wyrazistej formie twoje postaci zapadają w pamięć widzów. Jak na przykład rola w „Prawie Agaty”. Grałaś kobietę oskarżoną o morderstwo w której obronie nikt nie chciał wystąpić. Postarzyli cię chyba o dziesięć lat!
D.P.:I dobrze. Ja nie mam z tym problemu. Na przykład Andrzej Wajda kiedyś wymyślił, że mogę grać matkę starszej ode mnie Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej w „Hamlecie IV” i dzięki tym moim oczom, a właściwie workom pod oczami zwiedziłam Japonię, Meksyk, no, prawie cały świat. To wszystko jest po coś! A ta rola w „Prawie Agaty” była ważna. Nawet sobie taki życiorys wewnętrzny tej postaci napisałam, choć to była prawie niema rola… Nigdy nie miałam we krwi chałturzenia. Tak mam i już. Kiedyś na festiwalu teatralnym podszedł do mnie krytyk i powiedział: „Bardzo pani dziękuję za pierwszoplanową rolę w drugoplanowym chórze”.
A.Cz.:A ja zawsze chciałam ci podziękować za Twoje śpiewanie. Chodzi mi po głowie ta piosenka, którą dla ciebie napisał Marek Grechuta.
D.P.:Pamiętasz? W latach 90-tych ubiegłego wieku, robiłam w krakowskiej telewizji widowiska z Andrzejem Majem - tam śpiewałam i w „Piwnicy pod Baranami”. Tam był właśnie cudowny Marek Grechuta. To że nagrałyśmy z nim płytę, to było, jak otwarte niebo. Wtedy miałam czas by się bawić piosenką. A potem jakoś to przeszło… Choć w ubiegłym roku Monika Strzępka zaprosiła mnie do opolskiej gali piosenki wojennej…
A.Cz.:I zaśpiewałaś „Buty” Bułata Okudżawy, tak, że aż ciarki przeszły po krzyżu. Teraz ta pieśń linkowana na portalach społecznościowych, brzmi jak memento
D.P.:Tylko żeby nie wykrakać! Wiesz, czasem sobie myślałam, patrz tyle osób śpiewa i fajnie im to wychodzi. No, ale ja bym chciała, tak jak Ewa Demarczyk (śmiech). Może gdyby coś interesującego się pojawiło… To kto wie, może rzuciła bym się w to….
A.Cz.:Życzę tobie i sobie, żeby się taka atrakcyjna „śpiewacza propozycja” pojawiła w nowym roku. Jestem pewna, że w tych życzeniach nie jestem odosobniona.
D.P.:Dziękuję i tobie i tym wszystkim, którzy podobno nie są odosobnieni.(śmiech)
A.Cz.:Dziękuję za rozmowę.
NA SERIAL „SINGIELKA” ZAPRASZAMY OD PONIEDZIAŁKU DO CZWARTKU O GODZINIE 7.35 (CET – BERLIN, PARYŻ), 12.30 (CST – CHICAGO) I 13.30 (EST – NOWY JORK, TORONTO) DO ITVN.
Dorota Pomykała, studiowała na Wydziale Aktorskim PWST w Krakowie. Jej kariera sceniczna od początku związana jest z krakowskim Starym Teatrem. W filmie zadebiutowała epizodyczną rolą w „Aktorach prowincjonalnych” Agnieszki Holland (1978), pierwszą większą rolą – występ u boku Ignacego Machowskiego i Anny Seniuk w komedii kostiumowej „Ojciec królowej” (1979), zaś przełomowym występem – pierwszoplanowa kreacja w „Wielkim Szu” Sylwestra Chęcińskiego (1982). Później zagrała jeszcze u Zbigniewa Chmielewskiego (serial historyczny „Blisko, coraz bliżej...”1986) i u Mirosława Gronowskiego („Weryfikacja” 1986, serial „Dorastanie” 1987), zanim stworzyła pamiętną kreację Marty w szeroko komentowanym debiucie reżyserskim Jacka Skalskiego – „Chce mi się wyć” z Mirosławem Baką u boku (1989). W 2002 roku została laureatką nagrody aktorskiej na FPFF w Gdyni za drugoplanową rolę w filmie „Moje miasto” Marka Lechkiego. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt występów w spektaklach Teatru TV (m.in. jako Edith Piaf w widowisku „Urodziłam się na ulicy”) oraz kreacje u Jerzego Jarockiego, Krystiana Lupy, Tadeusza Łomnickiego, Laco Adamika, Filipa Bajona i Andrzeja Wajdy. Dwukrotnie (1979 i 1981) została laureatką Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, śpiewała w Piwnicy pod Baranami i w hotelu „Pod Różą”, występowała też z Markiem Grechutą (płyta „Śpiewające obrazy”). Od 1992 roku prowadzi, wraz z Danutą Owczarek Studio Aktorskie „ART - PLAY” i dwuletnią Policealną Szkołę Aktorską w Katowicach.
Źródło zdjęcia głównego: AGNIESZKA K. JUREK