WYWIAD Z DR MARKIEM SZCZYTEM

Dr Szczyt
Dr Szczyt
Źródło: BARTOSZ KRUPA

CHIRURG, KTÓRY LECZY DUSZE

„Sekrety chirurgii” uczyniły z niego najpopularniejszego lekarza w Polsce. W swojej klinice prostuje krzywe nosy, wygładza pomarszczone twarze, powiększa biusty, ale przede wszystkim przywraca wiarę w siebie i leczy z kompleksów. Za co uwielbia swój zawód, dlaczego nie robi sobie botoksu i co podśpiewuje podczas zabiegów – opowiada doktor Marek Szczyt.

Dzień dobry panie doktorze. Chciałabym wyglądać jak Anja Rubik. Może pan to zrobić?

No nie, tak to nie działa (śmiech). Pani Anja Rubik jest rzeczywiście uroczą osobą, natomiast pani też niczego nie brakuje i niech tak zostanie.

A jeśli nie podoba mi się moja twarz?

Ale ja nie jestem od przerabiania ludzi, aby wyglądali jak inni - nie robię twarzy czy sylwetki na zamówienie. Koryguję wady, więc jeśli ktoś przychodzi z defektem swojego ciała, to ja go poprawiam. Poza tym, teraz chce pani wyglądać jak Anja Rubik, ale może za dwa tygodnie to się pani odmieni i będzie pani chciała wyglądać jak Piotr Rubik? I co wtedy?

(Śmiech) Ja oczywiście żartuję, ale widziałam w programie, że tacy pacjenci też się w pańskim gabinecie pojawiają…

Szczęśliwie rzadko. Stanowią może z pięć procent, a może mniej. Dla telewizji to są ciekawe, wyjątkowe postaci, ktoś mógłby powiedzieć – nietuzinkowe, natomiast to nie są pacjenci, którym mógłbym pomóc. Jeżeli już potrzebują leczenia, to raczej głowy, a nie ciała.

Kto częściej zgłasza się do pana w celu poprawienia urody: kobiety czy mężczyźni?

Zdecydowanie kobiety, to jest ponad dziewięćdziesiąt procent moich pacjentów.

A z czym przychodzą ci nieliczni panowie?

Panowie zgłaszają się przeważnie z konkretnymi wadami, takimi jak krzywy nos, odstające uszy czy ginekomastia – mówimy o niej wtedy, kiedy mężczyzna ma piersi. Ale ostatnio coraz częściej pojawiają się też panowie w celu podciągnięcia policzków, do plastyki powiek czy odsysania tłuszczu.

Botoks?

Botoks to nie jest już nic szczególnego, to jest normalna rzecz u mężczyzn. Ale zabiegi sensu stricto odmładzające wcześniej były dużą rzadkością. W tej chwili mężczyźni bardziej dbają o siebie i uważam, że to dobrze. Bycie zaniedbanym „drwalem” może kiedyś miało sens, dziś mężczyzna nie musi już być taki siermiężny.

Ale pan chyba nie używa botoksu, bo widzę, że czoło się panu marszczy.

(śmiech) Nie, nie używam. Kiedyś spróbowałem, ale nie za dobrze się z tym czułem. Nie to, że źle wyglądałem, ale czułem się dziwnie i na powtórkę już się nie zdecydowałem.

A lifting pan sobie kiedyś zrobi?

Na pewno. I plastykę powiek też, bo mam ku temu wskazania. Z pewnością kiedyś to zrobię, ale na razie nie mam czasu (śmiech).

Obgadaliśmy już panów, przejdźmy zatem do pań. Z czym najczęściej zgłaszają się do pana?

To zależy od wieku. Młode osoby przychodzą w celu powiększenia piersi, do korekcji nosa, uszu, do modelowania sylwetki. Natomiast panie troszkę starsze, które chcą wyglądać lepiej, najczęściej zgłaszają się do liftu, do plastyki powiek, czyli do zabiegów typowo odmładzających. Po okresie prokreacji zaczynają się pojawiać pacjentki do redukcji piersi. Generalnie, duże piersi są bardzo atrakcyjne, ale po porodach i karmieniach tracą na urodzie.

Skoro już rozmawiamy o piersiach, muszę pana zapytać o Angelinę Jolie. Niedawno wielkie poruszenie wzbudziła jej decyzja o usunięciu piersi, przy czym trzeba dodać, że ten zabieg połączony był z rekonstrukcją. Co pan sądzi o takim rozwiązaniu?

Dla osoby, która ma osiemdziesiąt sześć procent pewności, że zachoruje na śmiertelną chorobę, jest to sposób leczenia i uważam, że trudno byłoby wymyślić lepszy. Można oczywiście robić sobie co miesiąc USG i mammografię, ale to oznacza życie w ciągłym strachu – „zdążę wychować dzieci, czy nie zdążę?” Poza tym, zabieg po wykryciu raka jest bardziej okaleczający, w dodatku konieczna jest chemioterapia i naświetlania, a nawet mimo tego wciąż jest ryzyko, że się nie przeżyje. Dlatego uważam, że Angelina Jolie zrobiła dobrze.

Miał pan takie pacjentki?

Nie, natomiast słyszałem o takich sytuacjach w Polsce. To na pewno jest trudna decyzja, ale myślę, że gdyby ktoś w mojej rodzinie znalazł się w takiej sytuacji, polecałbym to rozwiązanie. Tym bardziej, że przy takim zabiegu, po pierwsze - zmniejszamy ryzyko zachorowania do pięciu procent, a po drugie - piersi możemy zrobić nawet ładniejsze niż przed operacją.

Operacje plastyczne robi się nie tylko osobom dorosłym. Czy to prawda, że korekcja na przykład odstających uszu to dobry prezent komunijny?

Jeszcze nie miałem takiej sytuacji. To chyba tylko w mediach o tym mówią (śmiech).

A w ogóle operuje się tak małe dzieci?

Tak, uszy można operować od siódmego, ósmego roku życia…

…czyli w okresie komunijnym.

No, rzeczywiście (śmiech).

W jakim wieku był pana najmłodszy pacjent?

To było siedmiodniowa dziewczynka z nowotworem gałki ocznej. Operowaliśmy ją razem z neurochirurgami w Centrum Zdrowia Dziecka. To był skomplikowany zabieg, ale w tej chwili dziewczynka ma dwanaście lat, jest zupełnie zdrowa, a ja z tego powodu bardzo się cieszę.

A najstarszy pacjent?

Doskonale go pamiętam. To był pan w wieku 82 lat, Polak, który na stałe mieszka w Paryżu. Robiłem mu lifting.

Ile lat można sobie odjąć za pomocą takiego zabiegu?

Około dziesięciu, czasami piętnastu. Wszystko zależy od tego, jak kto się starzeje. Jak przychodzi do mnie osoba siedemdziesięcioletnia, u której mocno wiszą policzki, to efekt odmłodzenia jest niemal o dwadzieścia lat.

Czy ten zabieg można powtarzać? Bo wśród legend na temat chirurgii plastycznej jest i taka, że niektóre gwiazdy nie mogą już zrobić kolejnej operacji, bo ich skóra od ciągłego naciągania stała się bardzo cienka.

(śmiech) Tak się nie dzieje. Oczywiście są pacjentki, które przebyły trzy-cztery liftingi i kolejnych już nie robimy, ale nie dlatego, że skóra jest za cienka, tylko dlatego, że twarz wygląda coraz mniej naturalnie.

W programie widać dokładnie, że lifting to zabieg dosyć drastyczny. Zdarzają się omdlenia wśród członków ekipy realizacyjnej?

Nie widziałem tego na własne oczy, ale słyszałem, że na początku realizacji jednemu z operatorów zrobiło się słabo. Raz też, nie w trakcie operacji, ale kiedy opowiadałem przed kamerą o zabiegu, operator zasłabł. Słuchał, co mówię, wyobraźnia mu zadziałała i nagle usiadł na podłodze (śmiech).

Program cieszy się olbrzymią popularnością, a pan stał się osobą publiczną. Ludzie zaczepiają pana na ulicy i proszą o radę?

O radę jeszcze nie…

A o autograf?

A o autograf się zdarza (śmiech). Bywa też, że osoby przypadkowo spotkane mówią mi miłe rzeczy, na przykład niedawno jakiś pan w restauracji bardzo się cieszył, że mógł mnie zobaczyć na żywo. To miłe. Tak, czuję, że jestem rozpoznawalny, ale to też narzuca mi pewien rygor, muszę dobrze wyglądać i prosto się trzymać (śmiech).

Jest pan bardzo zapracowany. Najbliższy wolny termin konsultacji do pana to marzec 2015 roku. Ile godzin dziennie pan pracuje?

Około dziesięciu. Ale nie operuję codziennie. W tygodniu mam dwa dni konsultacyjne i te dni są dla mnie najbardziej wyczerpujące.

Dlaczego?

Zdecydowanie bardziej wolę operować niż rozmawiać – to raz, a dwa – zdarzają się konsultacje, podczas których trzeba mocno główkować. Już w czasie rozmowy z pacjentem muszę być bardzo skoncentrowany i zaplanować cały zabieg tak, żeby potem nie mieć trudności na stole operacyjnym. Rozmowy bywają też trudne z innych powodów, a najtrudniejsze są te, kiedy muszę odmówić wykonania zabiegu, a pacjent się upiera.

Kiedy pan odmawia?

Kiedy nie ma co robić. Miałem niedawno taką panią, młoda osoba. Jakiś czas temu wykonała plastykę powiek i przyszła do mnie, bym zrobił poprawkę. A moim zdaniem, zrobione to było świetnie. Powiedziałem jej to, ale ona wciąż się upierała, że jest niewielka asymetria, która jej bardzo przeszkadza. Potem się okazało, że piersi też miała gdzieś zrobione, ale nie jest zadowolona, odsysanie miała zrobione, ale efekt też jej się nie podoba. Ciężko znaleźć zrozumienie u takiej osoby i ma się wrażenie, że to, co się do niej mówi, zupełnie jej nie przekonuje.

Czy tego, jak rozmawiać uczono pana na studiach? Pacjenci odsłaniają przed panem swoje najskrytsze tajemnice, a pan rozmawia pan z nimi jak dobry psycholog.

Mieliśmy zajęcia z psychologii na pierwszym roku, ale wydaje mi się, że w moim przypadku procentują jednak godziny spędzone na rozmowach z pacjentami. Uprawiam ten zawód od dwudziestu lat, mam mniej-więcej tysiąc konsultacji rocznie, więc naprawdę sporo ich przeprowadziłem.

Pacjenci twierdzą, że uzdrawia pan nie tylko ich ciała, ale też dusze.

Takie opinie są dla mnie najbardziej satysfakcjonujące, bo często operujemy takie wady, których na pierwszy rzut oka nie widać, na przykład małe piersi. Dzisiaj, w dobie push-up-ów tak naprawdę nikt nie wie, jakie piersi mają kobiety oraz czy mają rozstępy na brzuchu po porodzie. Takie pacjentki nie noszą spodni z obniżonym stanem i krótkich koszulek. I potem po operacji słyszę: „Panie doktorze, nikt w pracy nie wiedział, że mam takie rozstępy, ale ja czuję, że teraz wszyscy mnie lepiej postrzegają”. To nieprawda, to w jej głowie się zmieniło, to jej dusza mówi: „Jesteś atrakcyjna i wszyscy to widzą”. Bardzo często jest tak, że pacjentki opowiadają: „Ta operacja to był strzał w dziesiątkę, najlepsza decyzja w moim życiu, nawet sobie nie wyobrażałam, że może być tak dobrze.” To jest dla mnie największa satysfakcja i po to pracuję.

Jest pan pasjonatem swojej pracy. Co jest takiego niezwykłego w tym zawodzie?

W chirurgii ogólnej też jest satysfakcja, bo ratuje się życie, ale nie widać tego, co się zrobiło. Natomiast tu od razu widać efekty i to namacalne. W ogóle chirurgia plastyczna jest – moim zdaniem – najciekawszą ze wszystkich dziedzin medycyny, a to dlatego, że w jej ramach wykonuje się bardzo wiele różnorodnych zabiegów. Są ich setki, może nawet tysiące, a w dodatku każdy z nich można wykonać na swój sposób.

Ma pan swój ulubiony zabieg?

Nie, chociaż uwielbiam rekonstruować uszy. To jest mój konik. Fascynujące jest też odtwarzanie nosów, w ogóle przywracanie ludziom możliwości normalnego funkcjonowania.

Czy do tego zawodu potrzebny jest talent plastyczny?

Moim zdaniem tak, ale nie jest to tak istotne, jak umiejętność postępowania z tkankami. Jeśli się je delikatnie traktuje, to one się potem odwdzięczają dobrym gojeniem, mniejszymi bliznami, ładniejszymi efektami. Tego nie ma w chirurgii ogólnej i ortopedii, gdzie skóra jest przeszkodą w dotarciu do choroby. Dla mnie skóra jest celem. Dlatego postępuję z nią jak najłagodniej, żeby potem efekt był jak najlepszy.

Na co dzień walczy pan z objawami upływającego czasu u swoich pacjentów. A jak dba pan o siebie?

Staram się to robić, ale bywa to trudne. Mniej więcej rok temu przeszedłem operację kolana i od tego momentu nie mogę się pozbierać. Przedtem byłem bardzo aktywny, grałem w squasha, w badmintona, cztery razy w tygodniu byłem na sali ćwiczeń. Ale od momentu operacji trudno mi wrócić do tego rytmu. Przytyłem parę kilo (śmiech), więc muszę się wreszcie za siebie wziąć. Poza tym, na ile mogę jeżdżę na nartach, żegluję, staram się spędzać czas z rodziną, a czasami śpiewam, no, tak dla siebie (śmiech)…

… co widać w programie (śmiech)…

Lubię poznawać nowe polskie piosenki, ale to muszą być piosenki z tekstem.

Ulubieni wokaliści?

W tej chwili na topie jest pan Piotr Bukartyk, człowiek, który pisze ładne teksty i do tego dobrą muzykę. Takie piosenki lubię. Co piątek czekam z niecierpliwością na za piętnaście dziewiąta, kiedy pan Bukartyk pojawia się w Programie Trzecim Polskiego Radia w audycji pana Wojciecha Manna.

Ma pan dwie nastoletnie córki. Planują pójść w ślady taty?

Młodsza mówi, że tak, natomiast starsza zdecydowanie nie. Zdała maturę i myśli o produkcji filmowej i realizacji dźwięku.

No to ma okazję, by w pana klinice obejrzeć produkcję programu telewizyjnego od kulis.

Tak, dlatego często przychodzi, by popatrzeć. Zresztą obie przychodzą. Młodsza, Emilia, przychodzi z kolei po to, by oglądać operacje. Jest zafascynowana tym, co robię i chciałaby się tym zajmować w przyszłości.

Czy córki miały kiedyś pomysł, by poprawić coś w swoich ciałach?

(śmiech) Nie, póki co, nie.

A gdyby przyszły do pana z taką prośbą?

(śmiech) Oj, ja nie widzę w nich żadnych wad, więc myślę, że odwodziłbym je od takich pomysłów.

Znajdzie pan w tym roku czas na wakacje?

Tak, już niedługo jedziemy na Mazury. Będziemy pływać po jeziorach.

Ma pan patent?

Jestem sternikiem motorowodnym, starsza córka zresztą też. Paulina ma również patent żeglarski i naprawdę żegluje, bo ja to tylko prowadzę motorówkę (śmiech). Wynajęliśmy dość dużą łódź i będziemy po raz pierwszy całą rodziną wędrować po Mazurach. Do tej pory zdarzało mi się to tylko z żoną albo z jedną córką. W tym roku będziemy wreszcie wszyscy razem i nawet sami będziemy prowadzić łódkę, a to też jest dla nas pewne wyzwanie (śmiech).

Rozmawiała Marta Fujak (ITVN)

Na kolejną serię programu zapraszamy w każdy wtorek o godz. 21.00 (CET – Berlin, Paryż),21.05 (CDT – Chicago) i 22.05 (EDT – Nowy Jork, Toronto) na antenę ITVN.

Dr Marek Szczyt – jeden z najbardziej znanych chirurgów plastyków w Polsce. Pochodzi z Białegostoku, skończył wydział lekarski na tamtejszej Akademii Medycznej. Chirurgią plastyczną zajmuje się od 1991 roku. Przez siedem lat operował w Szpitalu Chirurgii Plastycznej w Polanicy Zdroju – najstarszym w Polsce i jednym z najlepszych ośrodków chirurgii plastycznej na świecie. Od dziecięciu lat prowadzi własny gabinet, a od grudnia 2011 – klinikę. Ma żonę i dwie nastoletnie córki.

podziel się:

Pozostałe wiadomości

TOP MODEL

TOP MODEL

SZADŹ 3

SZADŹ 3

PATI

PATI

KUCHENNE REWOLUCJE

KUCHENNE REWOLUCJE

DETEKTYWI

DETEKTYWI

DZIEŃ DOBRY TVN

DZIEŃ DOBRY TVN