TO BĘDZIE HIT! – MAŁGORZTA ROZENEK O PROGRAMIE „PROJEKT LADY”
Pierwszy odcinek to dopiero przedsmak „Projektu Lady”! Takim zapewnieniem Małgorzata Rozenek zaczyna rozmowę o nowym programie, w którym pełni rolę prowadzącej. Czy tylko do tego ogranicza się jej zadanie w projekcie? Jakim wyzwaniem jest dla niej wychowanie dzieci? Jak radzi sobie z życiowymi porażkami? I wreszcie, dlaczego warto oglądać premierowe odcinki „Projektu Lady” opowiada w wywiadzie specjalnie dla ITVN.
Jak w kilku słowach opisałabyś nowy program?
W pięknym pałacu w Radziejowicach stworzyliśmy miejsce, gdzie dwanaście dziewczyn mieszkało w wyjątkowym otoczeniu, dostawało posiłki na wspaniałej porcelanie, było otoczone opieką moją, mentorek oraz ekspertów, poświęcono im bardzo dużo uwagi, dawano lekcje i porady z szerokiego zakresu. A wszystko po to, by mogły zmienić siebie, swoje podejście oraz nawyki i w przyszłości osiągnąć cele, o których marzą.
Nie mogłabym nie spytać, czy wróżysz sukces programowi?
Jestem absolutnie pewna, że to będzie hit. Po pierwsze widz znajdzie tu mnóstwo zabawnych scen, ale z drugiej strony program pozwoli mu się zastanowić nad tym, jakim jest rodzicem lub docenić własnych rodziców. To bardzo wartościowy projekt pokazujący, że szacunek do drugiego człowieka i dobre relacje są kluczowe. Wystarczy prosty przykład: jeśli nie mówisz do innych „dzień dobry” i „dziękuję” to nie dziw się, że nikt nie wysila się na uprzejmości wobec Ciebie. Na początku swojej pracy w telewizji prowadziłam program, który pokazywał że lepiej żyje się w ładnych, zadbanych i schludnych domach, co absolutnie jest prawdą i bazą do tego, o czym przekonuję w tym programie: bycie dobrym człowiekiem ze znajomością zasad dobrego wychowania również ułatwia życie! Ciągle powtarzam uczestniczkom programu, że nie po to im się mówi, jak zachować się przy stole, żeby je niepotrzebnie stresować, tylko, żeby przy kolacji mogły skupić się na rozmowie z innymi. Wiedza daje pewność, daje siłę. Nam przekazywały ją mamy albo babcie. W moim rodzinnym domu uczono mnie tych wszystkich zasad, bo moi rodzice wychodzili z założenia, że każda młoda kobieta powinna wiedzieć, jak się zachować. Ta nauka była dla mnie czymś zupełnie normalnym. Teraz dziewczyny, które wchodzą w dorosłość są pierwszym lub drugim pokoleniem dzieci kobiet pracujących w pełnym wymiarze, które często nie mają możliwości nauczenia córek dobrych manier. O tym zresztą będzie moja kolejna książka!
Czy wychowanie córki to trudniejsze zadanie niż wychowanie syna?
Mam dwóch synów Stasia i Tadzia, z którymi łączy mnie zresztą piękna relacja. Wydaje mi się jednak, że wychowanie chłopca jest mniej skomplikowane. Moi synowie są od siebie zupełnie różni – Stanisław jest poważny i teraz marzy o wizycie w Luwrze, a Tadeusz uwielbia grać w piłkę i rozrabiać. Mimo tak odmiennych charakterów potrafię nad nimi zapanować. Porównuję swoje doświadczenie z opowieściami moich przyjaciółek wychowujących córki, które muszą się więcej nagimnastykować.
Uczestnicząc w programie, wiele się jednak dowiedziałaś o wychowaniu dziewcząt. Co poradziłabyś rodzicom dorastających dziewczyn lub im samym?
Uważam, że dziewczyny u progu dorosłości powinny być otwarte na świat, powinny podróżować, próbować nowych rzeczy, poszerzać swoje horyzonty, ale też słuchać starszych. Wiem, że brzmi to trochę banalnie, ale dyscyplina jest naprawdę ważna i to widać po latach. Przede wszystkim dodaje pewności siebie i wiary w swoje możliwości, tworzy poczucie bezpieczeństwa, bo kierujesz się wyuczonymi zasadami. Oczywiście to zależy od rodziców, domu, w jakim się wychowało i mnóstwa innych czynników. Sama skończyłam szkołę baletową, w której dyscyplina była podstawową zasadą. Dzięki dziewięciu latom tam spędzonym nauczyłam się pracowitości, dążenia do celu i poczucia, że zawsze możesz być jeszcze lepszy, a jak jest zadanie do wykonania to po prostu robi się to, co do Ciebie należy bez narzekania i kręcenia nosem. Kiedy idę na plan, to nie zastanawiam się, czy jest minus dwadzieścia stopni, tylko wykonuję swoje obowiązki. Jestem świadoma tego, że mam trudny charakter, bo wiecznie walczę z poczuciem, że wszystko wiem lepiej od innych, jednak zawsze jestem punktualna, szanuję ludzi, ich czas i pracę. Co jednak nie oznacza, że nie wyrażam głośno swojego zdania, ale jeżeli mój operator stoi na mrozie, to ja też mogę pracować w tych warunkach. Nauka w szkole baletowej dała mi również wiarę we własne możliwości, bo to miejsce ma to do siebie, że niektórych łamie, a innych wzmacnia. W moim przypadku zdecydowanie była budująca. Mnie chwilowe niepowodzenia nie zniechęcają – powtarzam sobie, że to przecież tylko przejściowe, nie można się poddawać, trzeba iść dalej i pracować nad sobą.
Kiedy ostatnio miałaś sytuację, w której trzeba było zacisnąć zęby i mimo wiejącego w twarz wiatru iść dalej, pracować nad sobą?
Nie dalej niż tok temu byłam w najtrudniejszym punkcie swojej kariery zawodowej. Była to domniemana porażka „Piekielnego hotelu”, który miał bardzo dobre wyniki oglądalności, ale niestety pokutowała opinia, że jest niefajny. Razem z produkcją włożyliśmy w ten projekt serce, zaangażowanie i ogromny wysiłek. Po raz kolejny przekonałam się i staram się to przekazać moim synom, że porażka nie musi być tragedią, tylko nowym początkiem albo przynajmniej impulsem do zmian. Dla mnie zawsze jest wskazówką, sygnałem, że coś się dzieje. Dlatego wyciągam wnioski i idę dalej. I oczywiście, że jest źle, ciężko, ale staram się nie poddawać, pracować, pracować i jeszcze raz pracować.
Nigdy nie wpadasz w panikę?
Niestety mam skłonności do panikowania. Jak tylko coś się dzieje – u mnie zawsze pojawia się górne C (śmiech), ale staram się nad tym panować i pamiętać, że trzeba robić swoje. Życie to nie sprint, to maraton. Po prostu.
To jeszcze wracając do życiowych lekcji. Zaznaczyłaś, że kluczowe w wychowaniu jest poszerzanie horyzontów. Które z lekcji dane dziewczętom w programie były najważniejsze?
Każda z nich, choć niektóre mogą z pozoru wydawać się niepotrzebne nowoczesnej kobiecie, a nawet śmieszne jak np. jazda konna. Jednak, jak wszystkie zadania, to również uczyło je pracowitości, spokoju, dbałości, odpowiedzialności, szacunku do innych, w tym akurat przypadku do zwierząt. Kolejny przykład: nauka chodzenia. Miała być początkiem do zmiany postrzegania siebie, uświadomiła im, że mają wpływ na kreowanie pierwszego wrażenia, pozyskiwanie przychylnych opinii, a tym samym nawiązywanie kontaktów. Jeżeli nie masz odpowiedniej postawy, to albo nie wzbudzasz zainteresowania i szacunku, albo na przykład jesteś odbierany jako osoba wyniosła czy zdystansowana. Tym ćwiczeniem zachęciliśmy je do myślenia o takich rzeczach, analizowania i świadomego poruszania się wśród ludzi.
Niezależnie od zadania, któremu bohaterki musiały stawić czoła, zawsze byłaś blisko nich. Czy taka miała być Twoje rola w programie?
Moja rola zmieniała się w trakcie realizacji programu. Jak tylko lepiej poznałyśmy się z uczestniczkami, to pojawił się element takiej serdecznej ciekawości, bliskości i w ten sposób stałam się pośrednikiem pomiędzy mentorkami i światem dziewcząt. Budziłyśmy się rano, razem jadałyśmy śniadanie. Potem dziewczęta miały różne zajęcia, które wymagały od nich ogromnej pracowitości, bo te lekcje były rozpisane na cały dzień. Chcieliśmy, żeby plan był intensywny, wykorzystując co do sekundy czas, który spędziły w programie. W międzyczasie były rozmowy, wspólne obiady i kolacje. Uczestniczki też wychodziły same z pałacu, miały pewnego rodzaju zadania, a na koniec oceniane było ich zachowanie. Oczywiście stałą kadrą oceniającą były mentorki, czasami pojawiali się eksperci, w zależności od tego, jakie były nauki w danym tygodniu. Cieszę się też, że nie musiałam sama rozsądzać, która z dziewcząt odpadała w każdym z odcinków, bo przecież raz w tygodniu eliminowaliśmy jedną z nich po analizie zachowania. Wydaje mi się, że taki podział ról na mentorki, ekspertów i mnie jako pośrednika najbardziej się sprawdził. Kiedy dziewczęta stały pod gabinetem mentorek, stresując się rozmową i oceną, ja czekałam tam razem z nimi. I oczywiście, że też byłam głosem rozsądku, bo ciągle je upominałam, powtarzałam, tłumaczyłam, ale to był zupełnie inny rodzaj rozmowy – nie musiałam być mentorką, która analizuje ich zachowanie.
Jak już weszłyśmy na temat wpadek - mentorki wspominają, że pierwszy dzień nagrań, kiedy poznały uczestniczki był sporym przeżyciem. Przede wszystkim ze względu na wizerunek i brak znajomości podstawowych manier. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia?
Dziewczyny na pewno mnie nie zszokowały, bo przygotowując się do programu, bardzo solidnie przeanalizowałam dokumentację na ich temat. Wiedziałam, jak wyglądają, jakich mają bliskich czy sytuację w domu i zobaczenie ich pierwszy raz nie było dla mnie takim wstrząsem. Prawdę mówiąc, mnie bardzo trudno zaskoczyć. Nie szokują mnie krótkie sukienki, długie paznokcie, wulgarność językowa, bo to cały czas nas otacza. Zresztą Beata Tyszkiewicz powiedziała, że dama pije, pali i przeklina, a ja robię każdą z tych rzeczy. Natomiast zaskoczyło mnie to, jak były zaniedbane emocjonalnie. Historia każdej z nich bardzo mnie wzruszyła. Pewnie dlatego nie potrafiłam się na nie gniewać, bo wiedząc, przez co przeszły uczestniczki, znając ich życiorysy, byłam świadoma tego, skąd biorą się pewne ich zachowania i to bardzo utrudniało mi utrzymanie dystansu. Po prostu mnie rozbrajały.
Czy chociaż raz straciłaś nadzieję, że można im jeszcze pomóc?
Podczas realizacji programu nie było sytuacji, w której dziewczyny zachowałyby się skandalicznie wobec mentorek, mnie lub ekspertów. Byłam tym mile zakończona, bo przed zdjęciami spodziewałam się bardzo trudnych konfrontacji. Był jednak przypadek, kiedy dopadło mnie takie poczucie niemocy i myśl, że chyba dla niej jest już za późno. Bardzo to przeżyłam, bo jestem osobą, która nigdy się nie poddaje, działa i nie akceptuje bezsilności, wierząc, że można coś jeszcze zrobić. A w tej sytuacji, każdy kolejny dzień udowadniał, że wysiłki mentorek zupełnie nie przynosiły efektu, bo ta akurat uczestniczka najzwyczajniej w świecie nie chciała zmian. Na szczęście pozostałe dziewczyny bardzo pozytywnie mnie zaskakiwały swoimi przemianami, nowym podejściem do siebie i innych. Naprawdę, do końca im kibicowałam.
Program już przed emisją miał opinię pełnego gagów, śmiesznych i kontrowersyjnych scen, ale z Twoich wypowiedzi wynika, że „Projekt Lady” to jednak coś więcej. To bardziej program rozrywkowy, czy edukacyjny?
I taki i taki. Ten program będzie zarówno wzruszał jak i bawił widzów. Pierwszy odcinek to dopiero przedsmak – z każdym kolejnym jest ciekawiej, dzieje się coraz więcej, a uczestniczki ewoluują. Na tyle, że wstępnie zaplanowane odcinki doczekały się poszerzenia o kolejne, dlatego, że po prostu było za dużo dobrego materiału i nie chcieliśmy go zmarnować. Najlepsze jest to, że jeszcze przed emisją, krążyły sformułowania ze zwiastuna: „Pijana, ale dama” – w wersji mniej wulgarnej albo „Kto nie pije ten z policji”. Program już żyje własnym życiem. Ale niezależnie od śmiesznych sytuacji, które przytrafią się uczestniczkom, jest też mnóstwo takich, które chwytają za serce. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – zarówno rówieśnicy utożsamiający się z bohaterkami, ale też rodzice. To jest projekt, dzięki któremu w wieku trzydziestu ośmiu lat niezwykle doceniłam swoich rodziców i ich zaangażowanie w moje wychowanie, a z drugiej strony pokazał mi, jakich błędów należy unikać przy dorastających dzieciach. Mam przecież dwóch synów i patrząc na to, jak rodzice skrzywdzili te dziewczyny, nie chcę popełnić takich błędów. Miejmy nadzieję, że program „Projekt Lady” podobnie zainspiruje też rodziców przed telewizorami.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Paulina Kruczyńska (ITVN)
Małgorzata Rozenek - z wykształcenia prawniczka, mama dwóch synów. Skończyła szkołę baletową oraz Wydział Prawa i Administracji, gdzie uzyskała tytuł doktora. Autorka trzech książek dedykowanych dekorowaniu wnętrz oraz dbaniu o dom i ogród. Wielbicielka koni i psów. Prowadząca polskiej wersji reality show „Perfekcyjna Pani domu”. Była również jurorką we wszystkich trzech edycjach programu produkcji TVN „Bitwa o dom” oraz prowadzącą programu „Piekielny hotel” i najnowszej produkcji TVN „Projekt Lady”.
Na program „Projekt Lady”, który przed telewizorami zrzesza całe pokolenia zapraszamy od 12 grudnia w każdy poniedziałek o godzinie 21.35 (CET – Berlin, Paryż), 21.05 (CST – Chicago), 22.05 (EST – Nowy Jork, Toronto) do ITVN.